Monday, May 16, 2011

Nosił Lato razy kilka… « z wysokości trybun

Czyżby i tym razem Grzegorz Lato, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej się przeliczył? Czyżby ten, który siedzi za kierownicą polskiego futbolu raz jeszcze nie docenił potencjału jaki tkwi w kibicach? Wiele wskazuje na, to że tak właśnie się stało. Fatalne pudło

No ale co chodzi?  Kilka dni temu zastanawialiśmy się na logiką, a właściwie jej brakiem w postępowaniu PZPN-u przy ustalaniu cen biletów na mecz reprezentacji Polski z Francją. Chyba każdy zgodzi się, że przedział cenowy od 80 do 240 złotych jak na mecz towarzyski – i to z ekipą, której największe gwiazdy w dniu zawodów będą leżały na plażach, regenerując siły po trudach sezonu – jest więcej niż przesadzony.

Prezes Lato chciał w ten sposób uderzyć w chuliganów i innych bandytów, którzy stali się największym problemem naszych stadionów. Wygórowane ceny wejściówek na pachnący jeszcze nowością obiekt w Gdańsku miały zaś zachęcić do przyjścia na mecz całe rodziny… najlepiej te wielopokoleniowe żeby bilans w kasie się zgadzał. Tak jak podczas swojej piłkarskiej kariery Lato rzadko kiedy mylił się pod bramką rywali, tak tym razem przestrzelił fatalnie.

Kibice bowiem raz jeszcze dali związkowi jasny sygnał, że to on jest dla nich a nie na odwrót. PZPN na danym meczu ma i powinien zarobić, ale idea zdzierania z ludzi, którzy ten zarobek mają dostarczyć nie spodobała się  w gronie kibiców. Stąd zorganizowana akcja pod hasłem „Zbojkotujmy otwarcie stadionu w Gdańsku", której szczegóły możemy poznać na serwisie społecznościowym Facebook.  Jak do tej pory poparło ją ponad cztery tysiące osób, ale można chyba zaryzykować tezę, że przyłączą się do niej  kolejni.

Słupek, poprzeczka i rządowy rykoszet

Oczywiście w całej sytuacji rykoszetem dostało się także… a jakże, rządzącym, dla których bojkot meczu reprezentacji ma być jasnym sygnałem, że kibice nie dadzą sobie w kaszę dmuchać i skoro nie mogą oglądać swoich ukochanych klubów to bez kadry także się obejdą.  Nie dziwię się im. Już wcześniej pisałem o tym, że zamykanie obiektów nie jest lekarstwem na „bandyckiego raka" jaki  trawi polski futbol. Nie może bowiem być tak, że za wybryki nielicznych cierpieć będą wszyscy.

Do meczu z Francją pozostało jeszcze trochę czasu. Nie liczmy jednak na , to że PZPN pójdzie po rozum do głowy i obniży ceny biletów. Do 9 czerwca możemy się raczej spodziewać wzajemnego przeciągania liny i demonstracji siły. Jaki to przyniesie rezultat? Przekonamy się już niedługo.